W kampanii prezydenckiej dla mediów głównego nurtu każda broń jest dobra – nawet jeśli pochodzi od osoby znanej z wulgarnych wpisów, hejtu politycznego i internetowych teorii spiskowych. Tak właśnie wygląda przypadek Anny Kanigowskiej, przedstawionej przez Onet i TVN jako „zatroskana opiekunka społeczna”, a ujawnionej przez internautów jako osoba aktywnie zaangażowana w ataki na PiS, Kaczyńskiego, policję, a od miesięcy również Karola Nawrockiego.
Czy to przypadek? Czy też może zorganizowana akcja medialna, za którą ktoś zapłacił – pieniędzmi, pozycją, promocją lub obietnicą wpływu?
Od hejtu do empatii? Nienaturalna przemiana z dnia na dzień
Jeszcze w 2024 roku Anna Kanigowska publikowała wulgarne wpisy pod adresem Nawrockiego, sugerując m.in., że „zmajstrował dziecko 16-latce”. O Kaczyńskim pisała w stylu rynsztokowym, promowała sekciarskie materiały Giertycha, konfederatów i radykalnych aktywistów Strajku Kobiet.
W 2025 – jak za dotknięciem magicznej różdżki – staje się źródłem moralnego osądu w materiale Onetu, powielanym potem przez TVN24. Zmiana jest tak gwałtowna, że aż niewiarygodna. Tego nie da się zbudować organicznie. To wygląda na występ na zlecenie.
Idealne zgranie z kampanią wyborczą
Atak na Nawrockiego z udziałem Kanigowskiej został uruchomiony dokładnie wtedy, gdy ogłoszono jego start w wyborach prezydenckich. Kanigowska nie miała nowych dowodów. Nie przedstawiła dokumentów. Ale za to miała… emocje, oskarżenia i słowa, które świetnie pasowały do narracji politycznej.
Przypadek? Czy raczej polityczne zlecenie z medialnym zapleczem?
Onet i TVN: brak pytań, brak weryfikacji – tylko echo
Dziennikarze Onetu nie zadali żadnego trudnego pytania Kanigowskiej. Nie zweryfikowali jej przeszłości, nie sprawdzili treści jej profili, nie próbowali zestawić jej wersji z testamentem z 2011 roku czy aktem notarialnym z 2017 roku.
Dlaczego? Bo celem nie była prawda – tylko uderzenie.
Zapłata? Nie zawsze chodzi o przelew
Czy Kanigowska otrzymała pieniądze od Onetu lub powiązanych środowisk? Być może nie wprost. Ale:
- zyskała zasięg i status „publicznego świadka”,
- mogła liczyć na medialne wsparcie i ochronę,
- pojawiła się w roli, która buduje kapitał polityczny lub społeczny,
- może być promowana dalej, np. w fundacjach, NGO, a nawet lokalnej polityce.
Taka forma „zapłaty” to dziś norma w miękkiej propagandzie.
Wnioski: ustawiona narracja, ustawiona osoba, ustawiony moment
Zestawiając wszystko:
- przeszłość Kanigowskiej,
- brak faktów i dokumentów,
- doskonałe zgranie z kampanią,
- pełną współpracę z mediami jednej opcji,
można postawić pytanie, które wielu boi się zadać:
czy Anna Kanigowska nie została opłacona – politycznie lub medialnie – za odegranie roli, której nie była godna?