W sprawie śmierci Barbary Skrzypek próbuje się dziś wyciszyć emocje i oburzenie opinii publicznej medialnym pudrowaniem rzeczywistości. Prym wiedzie tu TVN24, które – powołując się na prokurator Ewę Wrzosek – twierdzi, że „przesłuchanie odbyło się w przyjaznej atmosferze”, a „świadek i jej pełnomocnik nie zgłaszali żadnych uwag”.
Tyle że… to się po prostu nie klei.
W tym samym materiale czytamy bowiem, że Wrzosek odmówiła udziału pełnomocnika Barbary Skrzypek w przesłuchaniu. A minister Adam Bodnar stwierdza wprost, że „prokurator miała prawo podjąć taką decyzję”.
Czyli jak to jest? Skoro przesłuchanie było tak łagodne i „przyjazne”, to po co było z góry wykluczać obecność prawnika świadka? Co było do ukrycia? Czego się obawiano?
Tu wychodzi fundamentalna nielogiczność przekazu:
- Albo przesłuchanie było spokojne i bezproblemowe – wtedy udział pełnomocnika nie stanowiłby żadnego zagrożenia,
- Albo prokurator przewidywała, że może dojść do kontrowersji – i dlatego zawczasu wyeliminowała świadka z pomocy prawnej.
Nie można mieć ciastka i zjeść ciastka.
Prokurator Wrzosek podjęła decyzję o izolacji Barbary Skrzypek – kobiety w podeszłym wieku – od jej pełnomocnika. To była decyzja świadoma, uznaniowa i jednoznacznie niekorzystna dla świadka. Nie można dziś tego ukrywać za hasłami o „braku uwag” i „przyjaznej atmosferze”.
Co więcej – jakiekolwiek „brak uwag” ze strony świadka nie może być traktowany jako dowód komfortu psychicznego. Świadek pozbawiony ochrony prawnej może bać się protestować, nie wiedzieć, że ma prawo do innego traktowania, czuć się zastraszony sytuacją.
A dziś – trzy dni po tym przesłuchaniu – Barbara Skrzypek już nie żyje. Nie może się obronić. Nie może zabrać głosu. I właśnie dlatego manipulacja medialna jest tu wyjątkowo perfidna.
Przekaz TVN24 nie broni faktów. On broni systemu. Systemu, który zawiódł, upokorzył i złamał człowieka.