W Zgorzelcu odbyła się manifestacja, której celem był sprzeciw wobec nielegalnego przerzutu imigrantów przez służby niemieckie. Mówimy tu o realnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa wewnętrznego Polski. Mimo oficjalnych deklaracji o „kontroli granic”, niemiecka policja z premedytacją organizuje relokację nielegalnych migrantów na stronę polską. W odpowiedzi na ten skandaliczny proceder, polscy patrioci wyszli na ulice, by bronić granicy i suwerenności własnego kraju.
I co zrobiła polska policja?
Zamiast wesprzeć manifestujących i zabezpieczyć zgromadzenie — zastosowano taktykę prowokacji. Do tłumu wprowadzono zamaskowane osoby z neonazistowskimi symbolami. Te osoby, jak się później okazało, miały kontakty z funkcjonariuszami lokalnej policji. Nie tylko nie zostały usunięte ze zgromadzenia, ale wręcz… rozmawiały z policjantami w cywilu, by po chwili zaatakować tłum gazem pieprzowym. Przypadek?
Nie. To celowe działanie, którego celem była dyskredytacja patriotów, rozbicie protestu i stworzenie wrażenia, że ruch sprzeciwu wobec nielegalnej migracji to domena „neonazistów”. Do tego momentalnie pojawiły się kamery zagranicznych mediów — całkowicie niezainteresowanych protestem, ale bardzo zainteresowanych osobami w maskach i z kontrowersyjnymi symbolami.
Policja jako pacynka systemu?
Funkcjonariusze, którzy powinni strzec porządku publicznego i chronić obywateli, zachowują się jak bezkrytyczne narzędzia w rękach aparatu politycznego. Bez refleksji, bez zrozumienia sytuacji, wykonują rozkazy, które niszczą obywatelskie zaufanie, dzielą społeczeństwo i działają wbrew interesowi narodowemu.
Tym samym policja staje się stroną konfliktu, a nie jego rozjemcą. Staje przeciwko obywatelom, którzy chcą chronić Polskę. W zamian daje ochronę prowokatorom, manipuluje obrazem manifestacji i współtworzy narrację, w której troska o bezpieczeństwo staje się „ekstremizmem”.
Kto za to odpowie?
Społeczeństwo musi zadać pytania:
- Kto wydał rozkaz, by nie zabezpieczać zgromadzenia w Zgorzelcu?
- Kto odpowiada za obecność zamaskowanych prowokatorów i ich kontakty z funkcjonariuszami?
- Dlaczego osoby używające przemocy nie zostały zatrzymane i wylegitymowane?
Bo jeśli na legalnym, pokojowym proteście pojawiają się neonaziści pod opieką policji, to nie mamy do czynienia z przypadkiem, tylko z systemową prowokacją. A to oznacza, że część struktur państwowych działa przeciwko Polsce — przeciwko jej bezpieczeństwu, obywatelom i suwerenności.
To już nie tylko skandal. To zdrada.
Policja realizuje niemieckie interesy, nie polskie
Gdy polscy obywatele protestują przeciwko przerzutowi nielegalnych imigrantów z Niemiec, a policja zamiast ich chronić — torpeduje protest i współpracuje z prowokatorami, trudno nie zadać pytania: czyje interesy naprawdę realizują nasze służby?
Takie działania wpisują się w niemiecką narrację, w której Polska ma przyjąć problem, którego Niemcy nie chcą rozwiązać. Policja, uciszając protesty i dopuszczając do ich kompromitacji, działa de facto jako wykonawca niemieckiej polityki migracyjnej. Nie broni granicy, nie wspiera obywateli, nie zabezpiecza suwerenności. Zachowuje się tak, jakby miała realizować interes Berlina, a nie Warszawy.
To nie przypadek, to system. A każda jego część, która zamiast służyć Polsce, służy obcym interesom — musi zostać rozliczona.