W polskiej polityce regularnie pojawiają się skandale, które – choć nagłośnione medialnie – często nie mają żadnych twardych dowodów. Najnowsza odsłona sprawy spółki Srebrna, rzekomej „koperty” z 50 tysiącami złotych i oskarżeń wobec Jarosława Kaczyńskiego wpisuje się w ten schemat. Przyjrzyjmy się bliżej, czy mamy do czynienia z realnym śledztwem, czy raczej z polityczną zemstą Austriaka Geralda Birgfellnera oraz grą Romana Giertycha, który od lat szuka sposobu na „rozliczenie” PiS.
Brak dowodów, dużo narracji
Roman Giertych poinformował w mediach społecznościowych, że prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie tzw. „dwóch wież” i domniemanego przekazania 50 tysięcy złotych w kopercie Jarosławowi Kaczyńskiemu. Problem w tym, że cała narracja opiera się wyłącznie na zeznaniach Birgfellnera – człowieka, który czuje się oszukany, bo nie dostał zapłaty za przygotowania do inwestycji. Nie przedstawiono żadnych dowodów na przekazanie pieniędzy: brak nagrań, świadków czy dokumentacji finansowej.
To nie przeszkadza Giertychowi w ogłaszaniu, że mamy do czynienia z „największą aferą PiS”, sugerującą nawet łapówkarstwo i oszustwo. Tylko czy oskarżenia poparte wyłącznie słowami biznesmena, który czuje się poszkodowany, mogą rzeczywiście obalić lidera PiS?
Zemsta Birgfellnera – niedoszły inwestor, który szuka sprawiedliwości?
Austriacki biznesmen był głównym organizatorem planowanej budowy „dwóch wież” przez spółkę Srebrna. Według jego relacji poniósł wydatki na przygotowanie inwestycji, jednak projekt upadł, a on nie otrzymał zapłaty. Sprawa wydaje się prosta – brak formalnej umowy oznacza brak podstaw do wynagrodzenia.
Zamiast dochodzić swoich praw na drodze cywilnej, Birgfellner postanowił wytoczyć zarzuty karne, twierdząc, że padł ofiarą oszustwa. To wygląda bardziej na osobistą zemstę niż faktyczną aferę polityczną. Zwłaszcza że prokuratura już w 2019 roku odmówiła wszczęcia śledztwa, uznając, że brakuje dowodów. Skoro wcześniej nie było podstaw, to dlaczego nagle śledztwo rusza na nowo?
Polityczna gra Giertycha – kto naprawdę chce „dopaść” Kaczyńskiego?
Nie można też pominąć roli Romana Giertycha, który w tej sprawie odgrywa kluczową rolę jako pełnomocnik Birgfellnera. Giertych od lat próbuje podważyć wiarygodność Kaczyńskiego i PiS, więc każde oskarżenie wobec prezesa partii jest dla niego politycznym paliwem.
Jego wpisy w mediach społecznościowych jasno sugerują, że nie chodzi tu tylko o sprawiedliwość dla jego klienta, ale o polityczne osłabienie PiS. Giertych otwarcie pisze, że ta sprawa ma zakończyć karierę Kaczyńskiego i zniszczyć jego partię. Czy tak wygląda obiektywne śledztwo, czy raczej polityczny atak?
Podsumowanie: czy to koniec Kaczyńskiego?
Dla przeciwników PiS oskarżenia o „kopertę” mogą wydawać się początkiem końca Jarosława Kaczyńskiego. Jednak w rzeczywistości brak twardych dowodów sprawia, że cała sprawa może się rozmyć, jak wiele wcześniejszych prób osłabienia PiS przez Giertycha i opozycję.
To, co teraz zobaczymy, to próba politycznego wykorzystania tej afery do atakowania lidera opozycji. Jeśli prokuratura przedstawi realne dowody – sprawa nabierze powagi. Jeśli jednak wszystko opiera się tylko na słowach Birgfellnera, to trudno traktować to inaczej niż jako osobistą zemstę i polityczną grę.
A jakie jest Twoje zdanie? Czy uważasz, że sprawa koperty jest realnym zagrożeniem dla PiS, czy raczej kolejną próbą politycznej rozgrywki?