W ostatnich tygodniach polska opinia publiczna żyje sprawą umorzonego śledztwa wobec Romana Giertycha, którego nazwisko pojawia się w kontekście jednej z największych afer w branży budowlanej. Mowa o spółce Polnord i skomplikowanej operacji finansowej, która przypomina słynny oscylator z początku lat 90., stosowany przez Andrzeja Gąsiorowskiego i Bogusława Bagsika.
Czy mamy do czynienia z Oscylatorem BIS? Jak działał mechanizm wyprowadzania dziesiątek milionów złotych? Spójrzmy na szczegóły tej sprawy.
Jak działał klasyczny oscylator?
W 1989 roku, kiedy Polska dopiero wychodziła z komunizmu, a banki funkcjonowały bez skomputeryzowanych systemów, sprytni biznesmeni odkryli sposób na generowanie gigantycznych fortun. Oscylator polegał na deponowaniu pieniędzy w jednym banku, pobieraniu czeku gwarantowanego i lokowaniu tych środków w kolejnym banku. Ponieważ banki nie miały szybkiej wymiany informacji, te same środki były traktowane jako wielokrotnie zdeponowane, co pozwalało na lawinowy wzrost kapitału.
Mechanizm ten doprowadził do gigantycznego wyłudzenia pieniędzy z polskiego systemu bankowego i ostatecznie zakończył się ucieczką Bagsika i Gąsiorowskiego do Izraela.
Nowy oscylator w XXI wieku?
Sprawa Polnordu, której dotyczy śledztwo prowadzone od 8 lat, opiera się na bardzo podobnym schemacie – choć dostosowanym do współczesnych realiów gospodarczych. Kluczową rolę w tej operacji miała odegrać transakcja zakupu działki w miejscowości Dopiewiec pod Poznaniem.
Jak działał mechanizm wyprowadzania pieniędzy?
- Zakup działki po zaniżonej cenie
- W 2010 roku działka o powierzchni 25 hektarów została zakupiona przez spółkę żony ochroniarza Romana Giertycha za ok. 7,5 mln zł.
- Spółka ta miała kapitał zakładowy 5000 zł, co budziło poważne wątpliwości co do jej wiarygodności finansowej.
- Sztuczne podniesienie wartości gruntu
- Zaledwie 8 dni później ta sama działka została odsprzedana spółce Polnord za 27 mln zł, czyli jej wartość wzrosła o prawie 20 mln zł w ciągu tygodnia!
- Żadne realne czynniki, takie jak zmiana statusu działki czy odkrycie cennych zasobów, nie uzasadniały tak drastycznego wzrostu ceny.
- Wykorzystanie nieruchomości jako zabezpieczenia kredytowego
- Wartość nieruchomości była dalej sztucznie pompowana, aby służyła jako zabezpieczenie dla emisji obligacji korporacyjnych o wartości 80 mln zł.
- W efekcie banki i inwestorzy prywatni byli przekonani, że działka warta pierwotnie 7,5 mln zł ma rzeczywiście wartość kilkudziesięciu milionów złotych.
- Pieniądze trafiają do wybranych osób
- Nie wiadomo dokładnie, jak podzielono różnicę pomiędzy 7,5 mln a 27 mln zł.
- Sprawa ta była badana przez prokuraturę regionalną w Lublinie przez 8 lat, ale finalnie śledztwo zostało umorzone.
Co oznacza ta afera dla polskiej gospodarki?
Sprawa Polnordu pokazuje, że metody wykorzystywane w latach 90. mogą być skutecznie stosowane również dzisiaj, w oparciu o inne mechanizmy – w tym o sztuczne podbijanie wartości nieruchomości i wykorzystywanie tego do wyciągania pieniędzy z giełdowych spółek i państwowych banków.
Niestety, mimo wieloletniego śledztwa i zgromadzenia ogromnej ilości dokumentów (ponad 300 tomów akt), sprawa została zamknięta, a kluczowe osoby uniknęły odpowiedzialności.
Podsumowanie
Mechanizm wykorzystany w aferze Polnordu przypomina działania Bagsika i Gąsiorowskiego z lat 90. – choć dostosowany do współczesnych realiów finansowych. W obu przypadkach wykorzystano sztuczne mnożenie wartości majątku, aby uzyskać dostęp do dużych środków finansowych.
To kolejny przykład, jak wielkie pieniądze mogą przepływać przez polską gospodarkę w niejasnych okolicznościach – i jak trudno jest pociągnąć do odpowiedzialności osoby, które stoją za takimi machinacjami.
Czy powinniśmy się spodziewać kolejnych afer tego typu? Patrząc na dotychczasowe doświadczenia – niestety, bardzo możliwe.